Padało, zalało…

Wobec takiej ulewy, jaka miała miejsce 8 września tego roku, można było tylko załamać ręce. Złość i bezradność wobec wody zalewającej piwnice w wielu rejonach Brzegu szybko przeradza się w poszukiwanie winnych tej sytuacji. Skoro Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji ma w nazwie słowo „kanalizacja” to pewnie oni zawinili…

Sprawa nie jest taka prosta. Po pierwsze kanalizacja deszczowa należy zwykle do podmiotu zarządzającego terenem – zarządcy drogi, spółdzielni itd. Po drugie sytuacja, z jaką spotkaliśmy się 8 września, miała charakter nadzwyczajny. To nie była zwykła burza. Żaden system zbierający wody deszczowe nie jest projektowany na takie ilości wód spadających z nieba w tak krótkim czasie.

Deszczówka całkowicie wypełniła rurociągi odwodnieniowe, które tym sposobem nie były w stanie wchłonąć napływającego strumienia. O tym jak wielkie było ciśnienie wody, najlepiej świadczy fakt, że w rejonie Placu Młynów ciężkie włazy żeliwne zostały wyrzucone w górę niczym korki w szampanie. Były doniesienia, że w budynku gdzie rynny są podłączone z układem sanitarnym, woda deszczowa wybiła w sanitariatach na 4 piętrze! Płynący drogami potok wlewał się do innych elementów uzbrojenia podziemnego jak np. kanalizacja sanitarna, która ma odbierać ścieki sanitarne, a nie deszczowe.

Istotne, że po ustaniu opadów ulice i place w większości dość szybko się odwodniły, co świadczy o prawidłowym działaniu systemów deszczowych. Sytuację można porównać do wanny i otwartego odpływu. Normalny intensywny deszcz jest jak strumień z kranu – woda nie zbiera się i wszystko spokojnie spływa. 8 września wyglądało to raczej, jakby od razu ktoś wlał do tej wanny kilka wielkich wiader wody. Wypełni się ona na jakiś czas nawet przy otwartym odpływie. Rurociągi nie są projektowane na tak wielką ilość wód, bo by przyjąć taki nawał, średnice musiałby zapewne przypominać ogromne koryta, które znamy z filmów o Nowym Jorku.

W normalnej sytuacji płynęłaby ich dnem cienka strużka lub dochodziłoby do stagnacji i zagniwania ścieków. To jest niezgodne z zasadami projektowania, nie mówiąc o gigantycznych kosztach wykonania.

Dla PWiK w Brzegu wrześniowy deszcz także oznaczał szereg problemów. Z jednej strony rozdzwonił się telefon alarmowy, jakby to właśnie Spółka mogła przeciwstawić się napierającej wodzie i była odpowiedzialna za to, co się dzieje. Z drugiej, przepełniona kanalizacja sanitarna oznaczała zwiększony pobór energii przez pompy w przepompowniach, które zmuszone były pracować w trybie ciągłym. Na oczyszczalnię dopływały rozwodnione ścieki, co z punktu widzenia procesów oczyszczania jest zjawiskiem bardzo niekorzystnym i przeciążającym instalacje. Na domiar złego w momencie najintensywniejszych opadów w Michałowicach wystąpiła awaria trakcji zasilania energetycznego i przepompownie ścieków przestały działać. Mimo szybkiej reakcji i dostarczenia na miejsce spalinowego agregatu prądotwórczego nie udało się uniknąć wybicia zawartości kanalizacji na posesjach prywatnych. Trzeba podkreślić, iż poza tym niezawinionym przez Spółkę incydentem, system kanalizacji sanitarnej działał prawidłowo i bezawaryjnie, choć na bardzo wzmożonych obrotach.

Niestety nawalne opady stają się coraz częstsze. Mniej więcej raz w roku zdarza się coś podobnego i to nie tylko w Brzegu a w całej Polsce. Specjaliści mówią wprost, że nasz klimat ulega zmianie. Pytanie, co da się z tym zrobić? Zachód już analizuje i testuje rozwiązania mające zwiększyć retencyjność terenów miejskich. Gdy w naszym kraju wiele miast „zachorowało na betonozę” i pozbawiło się retencji, jaką dają tereny zielone, za granicami temat gospodarowania wodami deszczowymi jest jednym z istotniejszych wyzwań, jakie brane są pod uwagę w planowaniu rozwoju miejskiego.

Idea „miast gąbek” uwzględnia nie tylko kwestię neutralizacji nadmiarowych wód, ale też możliwość ich wykorzystania w czasie suchym do podlewania zieleni czy nawet do spłukiwania toalet. Niemcy przykładowo stosują na instalacjach deszczowych zbiorniki retencyjne – czyli podziemne komory, które wypełniają się tylko podczas dużych opadów. Być może całkowicie nie likwiduje to problemu zalewania (przy nawalnych opadach wąskim gardłem mogą okazać się wpusty i rurociągi), ale zawsze poprawia chłonność systemu. Istotne, że zbiornik taki powstał przy nowej Komendzie Policji w Brzegu i nie poniosła ona szkody jak budynki zlokalizowane nieopodal.

Intensywne deszcze ujawniają pewne mankamenty i błędy projektowe w przypadku podłączeń posesji – np. w rejonach gdzie są podpiwniczone budynki z garażami, poniżej poziomu gruntu wykonano odwodnienia podjazdów, które wpięte są w kanalizację sanitarną, a nie deszczową. Efektem tego w razie intensywnych opadów poprzez kratki odwodnieniowe w podjazdach wydostają się fekalia. Należy mieć na uwadze, że wody deszczowe nie działają wybiórczo, preferując tylko i wyłącznie wpusty deszczowe jako miejsca ujścia – gdy drogą płynie potok, woda korzysta z otworów w każdej studzience rewizyjnej, zalewając także kanalizację sanitarną. Ta ulega przepełnieniu i ścieki wylewają się w najniżej położonych miejscach – właśnie z tych nieszczęsnych kratek na podjazdach do podziemnych garaży.

Nawiasem mówiąc, podłączenie systemu deszczowego do „sanitarki” zgodnie z obowiązującym prawem jest nielegalne. W praktyce, gdyby takich podłączeń nie było, posesje zalewane byłyby przypuszczalnie i tak, z tym że samą deszczówką bez dodatku odchodów. Kolejnym zagadnieniem jest lokalizacja toalet w piwnicach budynków, zwłaszcza w miejscach, gdzie już dochodziło we wcześniejszym czasie do zalewania. Takie rozwiązanie zwykle znacznie zwiększa ryzyko wylania się fekaliów.

Wrześniowa sytuacja może być przestrogą i spowodować, że przeanalizujemy zawartość piwnic i garaży. Czy akurat tam powinny znajdować się sanitariaty i czy są to dobre miejsca na składowanie rzeczy wartościowych? Posesje gdzie wystąpiły szkody zalaniowe łączy fakt posiadania kondygnacji piwnicznej. Budynkom niepodpiwniczonym wszystko „uszło na sucho”.

Sprawdzoną metodą, która pomaga uniknąć cofki z kanału sanitarnego, jest montaż klapy burzowej. PWiK w Brzegu zaleca montaż takiej klapy w wydawanych przez siebie warunkach podłączenia do kanalizacji nowobudowanych posesji (ostateczną decyzję o montażu klapy podejmuje projektant przyłącza). Powinni jednak rozważyć coś takiego właściciele starszych budynków. Montaż i koszty leżą po stronie właściciela. On też odpowiada za zapewnienie sprawności urządzenia. Warto uściślić, że zabezpieczenie to nie chroni przed zalaniem przez potok lejący się środkiem drogi – sprawia jednak, że w naszym garażu nie będą pływały fekalia.

Częstotliwość intensywnych opadów, która wyraża się liczbą raz na rok, ma tę nieszczęsną właściwość, iż jest to za rzadko by podjąć zdecydowane działania od razu i wystarczająco długo by zapomnieć o poprzednim razie. Dyskusje powracają więc co rok niczym déjà vu i za każdym razem jest nadzieja, że w kolejnym roku nawałnicy nie będzie. Obserwacje zmian klimatycznych mówią jednak co innego i przed problemem nie można tak po prostu uciec.

FOTO: Marcin Waligóra

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *