Pierwsze przymrozki, jak co roku o tej porze, uświadamiają nam, że nieuchronnie zbliża się zima i czas najwyższy wymienić opony na zimowe. O tym, że nie warto na tym oszczędzać, nie muszę chyba nikogo przekonywać. Bardziej zasadne jest pytanie, kiedy to robić i czy to już koniec naszych motoryzacyjnych przygotowań do zimowego sezonu? Z tym pytaniem zwróciłem się do Bogusława Machaja, który od lat prowadzi serwis samochodowy BMB przy ul. Wrocławskiej w Brzegu.
J.P.: No właśnie Panie Bogusławie, jak jest z tymi oponami?
B.M.: Wszyscy wychodzą z błędnego założenia, że opona zimowa jest tylko na zimę. Tymczasem jeżeli średnia dzienna temperatura spada poniżej +7 stopni, to opona letnia traci swoje właściwości i należy już pomyśleć o oponach zimowych. Nie czekać na śnieg i mróz. Zimowa opona ma inne parametry zarówno gumy (mieszanki), jak i budowy samej opony. Letnia opona już się nie sprawdza w tych warunkach, no a zimowa jak najbardziej.
J.P.: Spotkałem się z argumentem, że kiedyś to jeździło się na jednych oponach cały rok i było dobrze.
B.M.: Tak, ale rozwój motoryzacji jest bardzo dynamiczny. Teraz samochód, nawet mały, waży powyżej tony, a kiedyś samochód ważył 600/700 kg. Rozwój przemysłu oponiarskiego poszedł tak bardzo do przodu, że w tej chwili oczekujemy od opony, żeby miała coraz lepsze parametry – musi się bardzo dobrze trzymać nawierzchni i w zimie i w lecie. Żeby sprostać tym wymaganiom, należy tak dobrać skład mieszanki, aby letnia opona dobrze trzymała się nawierzchni w dużych upałach i przy deszczu, a opona zimowa w niższych temperaturach śnieg, plucha, lód.
J.P.: A co z wielosezonówkami?
B.M.: Jest również rozwój opon wielosezonowych. Natomiast ja zawsze uważałem, że jeżeli coś jest uniwersalne, to żadnej ze swoich funkcji nie spełnia dobrze. Producenci starają się tak udoskonalać opony wielosezonowe, żeby były one w miarę uniwersalne, więc ta guma już jest pośrednia. Po drugie budowa bieżnika jest też pośrednia między letnim a zimowym. Część producentów stosuje takie rozwiązania, że pół bieżnika jest zimowego, a pół letniego. Czyli jeżeli opona zimowa ma 4/ 6 lamel nacięcia na jednej kostce barku, a opona sezonowa ma tylko 2, to mniejsza jest elastyczność pośrednia między latem a zimą
J.P.: Czyli jeżeli ktoś dużo jeździ, to na wielosezonówkach nie zaoszczędzi?
B.M.: Czynnik ekonomiczny wskazuje jasno. Opona zimowa musi mieć min 4 mm, wielosezonowa – aby mogła spełniać jakiekolwiek wymagania w okresie zimowym – musi mieć również min 4 mm. Przez to, że na tej oponie jeździmy latem i zimą, to ściera się ona szybciej. Jeżeli mamy dwa komplety opon (lato/zima), to jeździmy na nich średnio 5 do 6 sezonów, a opona wielosezonowa według mnie będzie wytrzymywała 2, maksymalnie 2,5 roku. Czyli zamiast dwóch kompletów, będziemy musieli kupić trzy komplety wielosezonówek. Jest to pozorna oszczędność. Wprawdzie dochodzi dodatkowy koszt przy wymianie opon jesienią i na wiosnę, natomiast możemy się przy okazji przyjrzeć tym oponom, ocenić w jakim są stanie, możemy przeważyć koła, przełożyć przód/tył po to, po to, żeby bieżnik zużywają się równomiernie. Możemy też przyjrzeć się innym elementom zawieszenia, bo mamy to wszystko na wierzchu – ocenić stan hamulców, amortyzatorów. Natomiast jeżeli nie robimy przekładek, to mało kto sprawdza stan bieżnika, a tym bardziej pozostałe elementy. Tak więc oszczędność jest pozorna
J.P.: Skoro jesteśmy przy gumie, to powiedzmy może coś o wycieraczkach. One również twardnieją przy spadku temperatury, ale tu nie ma sezonowości?
B.M.: Nie, nie ma. Wycieraczki stosujemy latem i zimą takie same. Natomiast nikt nie zwraca uwagi, że w zimie używamy częściej wycieraczek, przez to, że jednak plucha na drodze i te szyby brudzą się częściej. Warto się przyjrzeć, jaki jest stan tych wycieraczek. Kolejną sprawą jest płyn do spryskiwaczy – warto go zawczasu wymienić na zimowy. Żeby pewnego dnia nie okazało się, że chcemy sobie przetrzeć szybę, a tylko ją rozmażemy, bo płyn zamarzł. Już w okolicach października powinniśmy używać płynu zimowego, bo wiadomo, że lada moment temperatura spadnie poniżej zera. Płyn zamarznięty w spryskiwaczach zwiększa swoją objętość i uszkadza silniczki, które są połączone z pompką – awaria, przecieki i kolejna wizyta w warsztacie.
J.P.: Tak! O tym większość z nas przekonała się boleśnie. Jak już o płynach, to co z płynem do chłodnicy?
B.M.: Płyn chłodniczy należałoby przynajmniej raz na dwa lata sprawdzić u mechanika co do krzepliwości. Często jesteśmy w trasie, płynu ubywa, stan uzupełnimy wodą, a później o tym zapominamy, często też zmieniamy samochody i też wtedy nie wiemy, jak był eksploatowany.
J.P.: Domowym sposobem się nie da?
B.M.: Domowym sposobem możemy co najwyżej sprawdzić poziom płynu. Powinniśmy też raz na dwa, trzy lata sprawdzić płyn hamulcowy, bo chłonie on wilgoć z otoczenia, co też powoduje, że jego parametry i właściwości się niestety zatracają. Mało kto zwraca na to uwagę, a ma to wpływ na skuteczność hamowania. Serwisy samochodowe nawet przy nowych samochodach zalecają wymianę płynu hamulcowego co dwa, trzy lata.
J.P.: Robię szybki rachunek sumienia. No cóż, chyba będę musiał odwiedzić warsztat. W każdym razie sprawę płynów mamy z grubsza omówioną?
B.M.: No nie do końca. Warto przy okazji wspomnieć o wymianie oleju silnikowego. Żeby nie zwlekać, tylko przynajmniej raz do roku, albo po przejechaniu maksymalnie 15 000 km wymienić olej silnikowy. Niestety nasze samochody nie są eksploatowane na dużych odcinkach, czyli te silniki są niedogrzane. Więc zalecanie przez autoryzowane serwisy samochodowe oraz niektórych producentów do tak zwanych Globlife’ów, czyli wymianie oleju co 30 000, to jest dla naszych silników katorga. Być może na zachodzie to się sprawdza, bo tam eksploatuje się samochody na dłuższych odcinkach. Przeciętny Polak eksploatuje samochód na krótkich odcinkach – po przejechaniu 3 do 5 km (rzadko powyżej 10 km), silnik nie zdąży się nagrzać, zostawiamy go i za chwilę odpalamy ponownie.
J.P.: A co zrobić, żeby nie było problemów z wejściem do auta, kiedy już chwycą mrozy?
B.M.: Są specjalne preparaty do zamków, więc z tym nie ma problemu. Zwłaszcza że większość aut ma w tej chwili centralny zamek. Uszczelki należałoby przesmarować wazeliną. W lepszych myjniach samochodowych tego typu usługi wykonują – po myciu samochodu przecierają uszczelki w drzwiach i smarują wazeliną. Jeżeli korzystamy z myjni samoobsługowej, to musimy to zrobić we własnym zakresie, oczywiście po każdym myciu pojazdu.
J.P.: Akumulator. Jak czuję, że przy spadku temperatury nie kręci, to wymienić?
B.M.: Nie tak szybko. Powodów może być kilka. Pierwszy to zużyty akumulator. Drugim powodem, jeżeli mamy diesla, mogą być świece żarowe – czy jest dogrzewane. Trzecim powodem może być alternator, czy ładowanie podczas jazdy, podczas postoju jest na tyle prawidłowe, że ten akumulator jest doładowywany. Kolejna rzecz to rozrusznik – wyeksploatowany może też być powodem problemów z odpaleniem. Zanim więc zdecydujemy się na wymianę akumulatora, lepiej odwiedzić warsztat i sprawdzić stan naładowania akumulatora, jego moc, moc ładowania alternatora, no i do tego rozrusznik.
J.P.: Jaki jest najlepszy sposób na zamarznięte szyby?
B.M.: Najlepszym rozwiązaniem jest garaż. Można oczywiście stosować osłony bezpośrednio przykrywające szyby, ale dobra skrobaczka też sprawę załatwi. Są dostępne, albo przynajmniej kiedyś były dostępne, odmrażacze w spreju, ale nie oszukujmy się – przy bardzo niskich temperaturach ich skuteczność jest mała.
J.P.: Czy coś jeszcze?
B.M.: Warto jeszcze wspomnieć, żeby po okresie zimowym dobrze jest podjechać na myjnię i umyć podwozie z brudu i resztek soli, bo niestety w okresie zimowym zasolenie naszych dróg jest dość duże.
Poza tym ogumienie i jeszcze raz ogumienie, no i bezpieczna jazda.
J.P.: Dziękuję za rozmowę.
B.M.: Dziękuję również i pozdrawiam.
Janusz Pasieczny