Japoński fotograf Haruhsa Terasaki opracował nowy sposób obrazowania. Pierwszy aparat stworzył dla siebie, a następnie skonstruował mniejsze modele i podarował je fotografom w kilku krajach, aby używali ich w swojej pracy twórczej. Ze względu na duże zainteresowanie tym projektem w Polsce, kolejnym etapem stało się wypożyczanie aparatów naszym rodzimym fotografom.
Haruhisa Camera, z wyglądu przypominająca kamerę otworkową, odwzorowuje rzeczywisty obraz na ręcznie robionych suchych płytach. Tak powstaje mistyczny, poetycki zapis świata, czasem odrealniony, ale zawsze magiczny.
Podczas spotkań plenerowych Związku Polskich Artystów Fotografów w Gorzanowie, brzeżanie – Iwona Wojtycza-Fronckiewicz i Tomasz Fronckiewicz mieli po raz pierwszy kontakt z tym urządzeniem. Zachwyceni efektami, rozpoczęli pracę na tzw. cyfrowej camera obscura i dołączyli do grupy promującej ten typ fotografii.
Na stronie www.haruhisacameracollective.com oraz na facebookowej grupie Nowe obrazkowe z kamerą haruhisa znaleźć można prezentacje różnorodnych spojrzeń fotograficznych z użyciem tej niezwykłej techniki.
Sam Haruhisa Terasaki pragnie, aby fotografowie, którzy posługują się tym sposobem obrazowania, dzielili się swoimi działaniami twórczymi:
– publikowali zdjęcia i informacje o wystawach indywidualnych na wspomnianej grupie oraz oznaczali zdjęcia #haruhisacamera
– tworzyli społeczność haruhisacameracollective, dzielili się swoimi doświadczeniami, propagowali ten sposób obrazowania i udostępniali zdjęcia na stronie www.haruhisacameracollective.com.
Aparatu Haruhisa nie można kupić w sklepie, a znalezienie się wśród szczęśliwców, którym mistrz może podarować ten aparat, jest bardzo trudne.
Bez względu na to, co myślimy o motywach Haruhisy Terasakiego – o tym, dlaczego tak bardzo szanuje swój wynalazek, to jego filozofia jest o wiele głębsza, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Nie chroni on swojego aparatu. W przeciwnym razie nikt by go w ogóle nie otrzymał. Chodzi raczej o uczenie nas szacunku do sztuki.
We współczesnym świecie uczymy się, że możemy łatwo i prosto dostać wszystko, czego chcemy. Wychowuje się nas, jako konsumentów. Ostatnio nie musimy nawet szukać tego, co chcemy kupić. Internet i sieci społecznościowe natychmiast nam to zaoferują. Doprowadziło to do tego, że ludzkość stała się leniwa. Zapomnieliśmy, jak tworzyć, a tam, gdzie nie ma tworzenia, jest destrukcja.
Dzisiaj każdy ma aparat, jest w naszej kieszeni, w naszym telefonie komórkowym. Co sekundę dziesiątki tysięcy zdjęć jest przesyłanych do Internetu. Sam Instagram przesyła ponad 100 000 000 zdjęć dziennie. 100 000 000 zdjęć, które niewiele się od siebie różnią.
Wynalazek Haruhisy Terasakiego i jego stosunek do aparatu fotograficznego jest przykładem tego, że nawet w najbardziej niesprzyjających warunkach można znaleźć coś nowego. Coś, co odróżni nas od ogólnego nurtu. Pomysł japońskiego artysty jest formą wyzwania dla wszystkich kreatywnych ludzi, którzy chcą tworzyć sztukę, a nie produkować klisze.
Aparat Haruhisy nie jest do tego niezbędny. Gdyby jego masowa produkcja rozpoczęła się jutro, to za rok otrzymalibyśmy milion zdjęć, które niewiele by się od siebie różniły i w rezultacie stracilibyśmy zainteresowanie tym urządzeniem. Chodzi zatem o impuls. Zachęcenie innych do własnych fotograficznych eksperymentów.
Tekst powstał na podstawie tłumaczeń ze stron Igora Szewczenki, Moniki Dobrzańskiej i samego Haruhisy Terasakiego.
Thank you for the auspicious writeup It in fact was a amusement account it Look advanced to more added agreeable from you By the way how could we communicate