Klub Radio DEK wznawia swoją działalność

Po półrocznej przerwie Klub Radio DEK wznawia swoją działalność. Miłośnicy muzyki spotkają się 24 stycznia, o godz. 19.00, tym razem już w grodkowskim Domu Kultury.

Spotkanie inauguracyjne Klubu odbyło się w 19 listopada 2021 roku, w szatni na stadionie miejskim w Grodkowie i mimo że nie było specjalnie nagłaśniane, to zyskało aprobatę grodkowian i na stałe weszło do kalendarza imprez. Od tej pory spotykali się w miesięcznych odstępach czasu – na stadionie, bądź też w kinie Klaps. Zresztą lepiej, jak o Klubie Radio DEK opowie nam jeden z jego założycieli – Jacek Hnatów.

Jacek Hnatów

Janusz Pasieczny: Początki działalności Klubu sięgają jeszcze mrocznej ery izolacji. Możesz nam coś o tym opowiedzieć?
Jacek Hnatów: Zaczęliśmy w listopadzie 2021, później Covid wszystkich nas internował i na kolejne spotkanie trzeba było poczekać. Wracaliśmy z lekką obawą i spodziewałem się, że nasze pierwsze spotkanie po przerwie odbędzie się w bardzo kameralnym gronie, bardziej przypominającym tajne komplety. Tymczasem, co zadziwiające, frekwencja była na naprawdę przyzwoitym poziomie. Widocznie ludzie wyposzczeni po izolacji łaknęli rozrywki, wyjścia z domu, szukali pomysłu na siebie. Jedno z moich najmocniejszych wspomnień z tamtych czasów, wiąże się z bodaj drugim naszym spotkaniem. Było to w lutym 2022, graliśmy piosenkę Lao Che „Wojenka”. To już były czasy takiej buńczucznej retoryki Rosjan wobec Ukrainy. To było chyba w piątek, a po kilku dniach okazało się, że oni nie żartowali.

J.P.: Skąd pomysł na założenie takiej grupy?
J.H.: Pomysł powstał w trakcie jednej z imprez w Domu Kultury – nie pamiętam już, jaka to była okazja, może Blues Party. W każdym razie jedna z tych imprez gdzie jest stado ludzi i gdzie co jakiś czas wychodzi się na zewnątrz w celach towarzyskich. Rozmawialiśmy wtedy z Łukaszem Wieczorkiem i Dawidem Dzienisieńko i doszliśmy do wniosku, że skoro kobiety spotykają się w swoim gronie, żeby porozmawiać o sprawach kobiecych, to co stoi na przeszkodzie, żeby zorganizować podobne spotkanie dla facetów. Doszliśmy do wniosku, że skoro wszyscy kochamy muzykę, jesteśmy muzykantami, do tego aktywnymi, bo niektórzy z nas żyją z muzyki, to powinniśmy pójść w tym kierunku.

J.P.: Tematem przewodnim waszych spotkań jest więc muzyka?
J.H.: Tematem przewodnim tego zgromadzenia jest muzyka i gadanie o muzyce. Można rozmawiać o graniu muzyki, oglądaniu koncertów, słuchaniu muzyki, sprzęcie do słuchania muzyki, sprzęcie do grania muzyki itd. Muzyka łączy ludzi.

J.P.: Pozazdrościliście paniom „Babskiego combra” i stąd klub dżentelmena. Czy to oznacza, że białogłowom wstęp wzbroniony?
J.H.: Cóż, w zamyśle jest to męskie towarzystwo. Nie wykluczam oczywiście obecności miłych Pań. Jak będziemy chcieli zorganizować potańcówkę, to zagłosujemy na spotkaniu. Jeżeli większością kwalifikowaną przejdzie impreza koedukacyjna, to następne spotkanie będzie miało taką formułę. Poza tym nie jestem radykałem, większość z nas jest w sytuacji pomiędzy „stąd też dobrze widać” a „same przypłyną”, więc bohaterska obrona męskich pozycji byłaby nie na miejscu.

J.P.: Skąd wzięło się radio w waszej nazwie?
J.H.: Na prawie każdej imprezie, na której byłem, przychodziła pora, że było kilku didżejów i szła zabawa w „Jaka to melodia”. Każdy chciał coś puścić tak bardzo, że reszta musiała zgadywać po jednej nutce, jaki to utwór. Upierałem się, żeby u nas to była formuła radiowa – czyli przekaz jest jednostronny, a audytorium nie ma wpływu na to, co będzie grane. Grupa wzięła się z potrzeby wyrażenia siebie poprzez prezentację swojej ulubionej muzyki. Każdy, kto tu jest, może się zgłosić do „didżejowania”. Dostaje na to godzinę do półtorej, przygotowuje 10-15 ulubionych kawałków i to, co chce o nich powiedzieć. Przekaz jest tylko od didżeja do odbiorców. Nikt nie może mu przerwać, ale też nikt nie musi słuchać tego, co puszcza, czyli jak w radiu. Można pójść na fajkę, pogadać ze znajomymi. Głosujemy nogami, jak w prawdziwym radiu, jak chcesz do toalety, to wychodzisz i nie słyszysz, co było. Jak Ci się podoba, to siedzisz.

J.P.: Macie jakieś preferencje muzyczne?
J.H.: Jak powiedział Oskar Wilde: „Dobry gust jest lepszy od złego gustu. Zły gust natomiast jest lepszy od braku gustu”. I tej zasadzie hołdujemy. Bywają mniej nośne gatunki muzyczne, mało popularne zespoły. My nie preferujemy żadnej konkretnej kategorii muzyki, każdy prezentuje taką muzykę, jaka jest mu droga. Były piosenki z Mongolii, z Chin, z Ukrainy. Są wśród nas ludzie o różnych gustach muzycznych, są pasjonaci, którzy śledzą bieżący rynek muzyczny i wyciągają niesamowite numery. Jest to też okazja do wymiany wiedzy. Czasami zgłaszają się ludzie, których nigdy bym nie podejrzewał o tak szerokie zainteresowania muzyczne, czy o dar mowy. Jeden kolega, znany z tego, że bardzo lubi gadać, wpasował się w tę formułę idealnie. Kiedy dostał mikrofon i władzę jednokierunkowego przekazu, to się okazało, że dobrze się w tym czuje – posiada świetne wyważenie formy, treści i czasu, przy tym dobry dobór utworów. Jak widać, zdarzają się prawdziwe objawienia. Jeden z didżejów przygotował muzykę ze swoich podróży, połączoną z prezentacją zdjęć, a zwiedził cały świat. Do zdjęć z Afryki czy dalekiego wschodu puszczał muzykę z tamtych rejonów i wyszła z tego niezwykła podróż.

J.P.: Najbliższe spotkanie 24 stycznia, o godz. 19.00, tym razem w Domu Kultury. Każdy jest mile widziany?
J.H.: Każdy jest mile widziany. Będzie grał Piotrek Borkowski, Łukasz Wieczorek i ktoś trzeci. Nie uznaję muzyki ludycznej, do jedzenia kotleta z kartoflami. Nie ten adres. Można oczywiście zabrać ze sobą coś do picia i przekąski, ale pamiętajmy, że nie jest to spotkanie przy kieliszku. Bierzemy inspiracje z dwóch źródeł. Z Wielkiej Brytanii gdzie puby są czynne do 23:00. My gramy od 19:00 do 24:00 więc o godzinę dłużej. Drugą z Japonii. Tamtejsi piłkarze posprzątali po sobie szatnię po meczu. Tak więc my też zostawiamy szatnię, tak jak ją zastaliśmy i o północy przekręcamy klucz w zamku.

J.P.: Chciałbyś coś jeszcze przekazać naszym czytelnikom?
J.H.: Pozdrawiam czytelników i zapraszam na nasze spotkania.

J.P.: Dziękuję za rozmowę.
J.H.: Dziękuję również.

Tekst i zdjęcia: Janusz Pasieczny

Przeczytaj też: Nowa karetka w powiatowym szpitalu. BCM inwestuje w bezpieczeństwo pacjentów

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *