Spotykamy ich niemal każdego dnia. W biurze, w sklepie, na ulicy. Przeciętni ludzie o niezwykłych pasjach. Takim człowiekiem jest Jacek Hnatów. Na co dzień związany z sektorem rolnym, w wolnym czasie wyrabia noże. Zajmuje się tym od kilku lat, a jego klingi cieszą się dobrą opinią wśród survivalowców, myśliwych, a nawet kucharzy. Poprosiliśmy, aby podzielił się z nami swoją pasją.
Janusz Pasieczny: Dlaczego noże?
Jacek Hnatów: Noże towarzyszą mi w zasadzie od dzieciństwa. Zawsze miałem ich sporo: niektóre dostałem, inne kupowałem, sprzedawałem, wymieniałem się. Ciekawiła mnie zawsze ich użyteczność i różnorodność kształtów oraz przeznaczenie. To też pewien atawizm. Nóż towarzyszył człowiekowi od zarania dziejów. Najpierw człowiek wymyślił nóż, później koło, jeszcze później rower, a w końcu land rovera.
Ja chciałem robić noże, tylko zawsze mi czegoś brakowało: czasu, wiedzy, pieniędzy etc. Poza tym były inne zajęcia, które mnie od tego zamiaru odciągały. Z czasem dojrzałem do tego. Pomyślałem „kiedy jak nie teraz?”. Zacząłem kompletować sprzęt. Pogłębiać wiedzę w kierunku, który mnie interesuje. Metalurgia czy metaloznawstwo to ogromna gałąź wiedzy. Można na ten temat napisać pracę doktorską. Ja chciałem być tylko „prostym hartownikiem” i to tylko w takim wąskim zakresie, jaki jest mi potrzebny, żeby dobrze zahartować nóż, za to jak najbliżej perfekcji. Zacząłem więc sporo czytać, próbować, ćwiczyć. Początkowo zacząłem robić proste rzeczy, potem coraz trudniejsze. Poza tym to duża część pracy ślusarskiej, trochę stolarki, na koniec trzeba jeszcze być kaletnikiem. Nóż o stałej głowni bez pochwy jest trudny do przenoszenia.
J.P.: Szkoła w jakiś sposób przygotowała cię do tego?
J.H.: Jestem absolwentem Technikum Mechanizacji Rolnictwa w Grodkowie. Ta szkoła z chłopców robiła mężczyzn. Można tu było zdobyć podstawowe umiejętności w zakresie obróbki różnych materiałów. Uczono tu ślusarki, spawania, kowalstwa, stolarstwa, materiałoznawstwa, bezpiecznej pracy z różnymi maszynami. Bez znajomości wykresu żelazo-węgiel nie można było ukończyć drugiej klasy. Podstawową wiedzę i umiejętności praktyczne wyniosłem ze szkoły. Później tak jak wspomniałem samokształcenie i doskonalenie umiejętności praktycznych.
J.P.: Internet okazał się przydatny?
J.H.: Z jednej strony jest to błogosławieństwo, a z drugiej przekleństwo. Internet sprawia, że dostęp do wiedzy jest bardzo łatwy, przy czym trudniejsza jest weryfikacja źródeł. To z kolei sprawia, że obok gruntownej wiedzy można trafić na zwykłe brednie. Dlatego wolałem korzystać z książek. Udało mi się przebrnąć przez polskie pozycje dotyczące obróbki cieplnej stali, jednak są to pozycje akademickie i jako takie traktują zagadnienie często nazbyt szczegółowo, przez co są trudne w odbiorze. Szczególnie cenię sobie książkę „Knife engineering”. Kupiłem ją zaraz po premierze, bo miała bardzo dobre recenzje i nie zawiodłem się. Jest ona napisana w bardzo przystępny sposób dla rzemieślnika, nie dla akademika, co mi osobiście bardzo odpowiada. Napisana jest wprawdzie po angielsku, ale to nie stanowiło dla mnie problemu.
J.P.: Jakbyś się określił? Nożownik, nożorób?
J.H.: Ja absolutnie nie obrażam się na określenie nożownik. Tak kiedyś w języku polskim określano rzemieślnika wyrabiającego noże. Z czasem jednak to słowo spaskudzono. Obecnie bardziej kojarzy się z kimś, kto przy pomocy noża wyrządza krzywdę drugiemu człowiekowi. Szkoda. Nożorób jest kalką językową z angielskiego knifemaker i w tym przypadku nie jest to chyba najszczęśliwsze zapożyczenie. Czasami mówi się również o takich jak ja „mejker”, co też budzi mój pozytywny odbiór.
J.P.: Wolisz pracować ze stalą węglową, czy z nierdzewką?
J.H.: Tak naprawdę wybór materiału zależy od przeznaczenia noża. Wolę pracować ze stalą węglową. Dlaczego? Można by mówić, że nóż z takiej stali ma duszę, że tnie jak żaden inny – ładnie to brzmi marketingowo. Tak naprawdę dla makera ma same zalety: łatwo się obrabia, względnie łatwo się hartuje, jest świetna po zahartowaniu, długo trzyma ostrość. Jej jedyną wadą jest to, że rdzewieje. Biorąc pod uwagę, że nóż będzie używany: do prac w lesie lub jako tzw. nóż obozowy to jest to znikoma niedogodność. Nóż w trakcie pracy nam nie zardzewieje, a jeżeli go odkładamy na dłużej, to można go zakonserwować, co też nie jest szczególnie uciążliwe. Jeżeli do pracy w kuchni używamy noży ze stali węglowej, to po pewnym czasie zmieniają one zabarwienie (patynują się). W moim odczuciu to im tylko dodaje uroku.
Jeżeli chodzi o noże ze stali nierdzewnej, to są one przeznaczone do użytkowników, którzy nie podchodzą z taką pieczołowitością do noża i traktują go wyłącznie jako narzędzie pracy i nie mają czasu czy chęci na takie przyziemne sprawy jak chociażby czyszczenie, czy konserwowanie noża. Często wymusza to też przeznaczenie noża, praca w słonej wodzie, kwaśnym środowisku lub też po prostu świadomy wybór użytkownika.
Dla siebie robię noże ze stali węglowej, ale jak ktoś sobie zażyczy, że chce nóż z nierdzewki, to taki nóż mu zrobię.
Krótko może skoryguje to, co mówiliśmy wcześniej. Każda stal jest mieszaniną węgla i żelaza i jako taka jest węglowa. Stale rdzewne są najczęściej wysokowęglowe, czyli dobiją do ok. 2% zawartości węgla w stopie. Stale nierdzewne uzyskują swoją nierdzewność przez dodatek innych pierwiastków (chromu, wanadu, molibdenu) kosztem węgla, przez co nazywa się je stalami wysokostopowymi. Mówimy więc o stalach wysokowęglowych (rdzewnych) i wysokostopowych (nierdzewnych)
J.P.: Robisz więc noże pod zamówienie. Co jest wtedy dla ciebie istotne?
J.H.: Oprócz wyboru stali, przeznaczenie noża i rozmiar rękawiczki przyszłego „nosiciela”. Inny kształt noża zaproponuję myśliwemu, czy bushkraftowcowi, a inny do zastosowań taktycznych. Z kolei rozmiar rękawiczki, bo muszę wiedzieć do jak dużej dłoni dopasować rękojeść, istnieje pewna średnia, ale są użytkownicy z wyjątkowo małymi dłońmi, sam nie mam największych. Są też tacy, dla których przeciętne 12-13 centymetrów chwytu to trochę za mało. Praktycznie zrezygnowałem z produkcji noży kuchennych, bliżej mi jednak do „taktyków”.
J.P.: A robisz noże pod projekt zamawiającego?
J.H.: Wolę zaproponować swój projekt. Zdarza się czasem, że ktoś wymyśli sobie kształt, który nie będzie praktyczny, a dodatkowo może wymagać dużo pracy i na koniec okaże się „szufladowcem”. Staram się zasugerować zmiany, które sprowadzą jego wizję trochę na ziemię. Jeżeli się nie da, to raczej tego nie biorę. Nie chcę się podejmować realizacji takiego projektu, bo w końcu się pod tym podpisuję. Poza tym mam takie założenie, że ta praca ma również mi dawać frajdę.
J.P.: Bierzesz kawałek stali, nadajesz mu pożądany kształt za pomocą obróbki skrawaniem, hartujesz, odpuszczasz, polerujesz, oprawiasz. Nigdy nie pociągało cię takie tradycyjne kowalstwo?
J.H.: Tradycyjne kowalstwo pociągało mnie i nadal pociąga. Z pewnością do tego dojdę, choć jeszcze kilka rzeczy musi się wydarzyć, żeby stało się to możliwe. Lokalizacja warsztatu trochę nie sprzyja wykonywaniu pełnego zakresu prac kowalskich, ale mam już na to rozwiązanie. Niezbędny sprzęt posiadam i z pewnością z tym ruszę.
J.P.: Skoro używasz stali o odpowiednich parametrach, to chyba raczej nie interesuje cię recykling?
J.H.: Przeciwnie. Całkiem sporo moich noży zrobiłem z recyklingowych materiałów. Pióra resorów są bardzo wdzięcznym „dawcą”, wymagają wyprostowania, angażują więc kowalsko. To z kolei daje dużą frajdę, a poza tym kucie daje stali surową, rustykalną fakturę. Umiejętnie wykorzystanie tych walorów może bardzo dobrze wyglądać na gotowym ostrzu. Poza tym popularna „sprężynówka” jest idealnym materiałem na ciężko pracujące noże, ze względu na swoją udarność, czyli ogólnie odporność na uszkodzenia. Poza tym, danie drugiego, być może lepszego, życia kawałkowi stali daje pewien rodzaj satysfakcji.
J.P.: Jak długo trwa wykonanie takiego noża?
J.H.: Łączny czas spędzony bezpośrednio przy wykonaniu prostego noża to jest średnio dobra dniówka. Pozostaje jeszcze pochwa, która w zależności od zastosowanego materiału (skóra, syntetyk) też potrzebuję paru godzin pracy. Ten czas może być dłuższy przy trudniejszym projekcie, kilkanaście godzin i więcej. Dzisiaj wykonuję dosyć skomplikowane noże, o złożonych szlifach, których część wykonywana jest przed hartowaniem, część już po. Jeżeli dochodzi do tego satynowanie ostrza… To może być dosyć długa podróż. Natomiast czas potrzebny na realizację zamówienia to może być tydzień, a może być miesiąc w zależności od tego, czy zgromadziłem niezbędne materiały w razie specyficznych wymagań klienta, ale również od tego, co bieżąco robię i ile tego jest.
J.P.: Każdy twój nóż jest niepowtarzalny. To już nie rzemiosło, a proces twórczy. Ty sam jesteś artystą, a twoje noże to dzieła sztuki.
J.H.: Dziękuję. Szczerze mówiąc, nie zastanawiam się nad tym, ale tak! Jest to proces twórczy. Tak jak sam zauważyłeś, każdy projekt jest indywidualny, niepowtarzalny – nawet w przypadku dwóch noży o takim samym przeznaczeniu, wykonanych z tego samego szablonu mogą różnić się wykończeniem, być inaczej oprawione, wykonane z innej stali, nieznacznie różniącym się szlifem. Dążę oczywiście do jak największej powtarzalności, udaje mi się ją też w dużym stopniu osiągnąć, ale ciągle zachowuję sobie prawo do zmian w trakcie pracy, jeżeli mam ochotę zrobić coś troszkę inaczej, spróbować nowego rodzaju wykończenia, lekko zmienić szlif dla poprawienia użyteczności lub tylko dla urody noża.
J.P.: Zauważyłem, że masz ciekawe logo.
J.H.: Masz dobre oko. Opracowałem nowe, bardziej czytelne i jednoznacznie wskazujące na to, czym się zajmuję.
J.P.: Czy taki nóż można w ogóle zepsuć?
J.H.: Można, jeżeli stosuje się je niezgodnie z przeznaczeniem. Nóż jest to kawałek ostrej stali, która służy do cięcia. Może jest to truizm, ale wielu ludzi o tym zapomina. Ciąć można nim rzeczy, które są od niego bardziej miękkie. Nigdy nie należy kroić ostrym nożem na „szklanych deskach” lub ceramice (nie dotyczy sztućców). To bardzo tępi ostrze. Ktoś, kto wymyślił szklaną deskę, powinien pójść do piekła, gdzie będzie golony takim tępym nożem. Staramy się utrzymywać nóż w stałej ostrości. Jest dostępna cała gama ostrzałek, które pomogą nawet mało wprawnemu użytkownikowi utrzymać ostrze. Jest to bardzo ważne. Krawędź tnąca ma mieć odpowiedni kąt. Jeżeli będziemy należycie dbali o ostrze, to ta krawędź tnąca może się troszeczkę tępić, ale po kilkakrotnym przeciągnięciu osełką będzie znów ostra. Po potraktowaniu jej talerzem albo „szklaną deską” nadaje się praktycznie do powtórnego przeszlifowania i wyostrzenia.
Można oczywiście złamać czubek, jeżeli próbujemy podważyć coś cienkim ostrzem. Dlatego noże do survivalu różnią się od noży kuchennych. Pamiętajmy, nożem tniemy, a śrubki odkręcamy śrubokrętem.
J.P.: Polskie prawo ma właściwe podejście do użytkowników noża?
J.H.: Polskie prawo nie traktuje noża jako broni, tylko jak przedmiot codziennego użytku. I to jest słuszne podejście. Zabronione są za to ostrza ukryte, np. szpada w lasce czy nóż w klamrze od pasa. Jeżeli masz przy sobie nóż i nie zamierzasz go użyć do zrobienia komuś krzywdy, to nie popełniasz przestępstwa. Oczywiście są miejsca, gdzie z nożem wchodzić nie można i to jest też zrozumiałe. Trudno uzasadnić potrzebę posiadania noża na meczu, koncercie, wiecu ulubionej partii. Niestety są zakusy, żeby to prawo zaostrzyć, co uważam za niepotrzebne. Oczywiście można zrobić krzywdę nożem, ale tak samo można zrobić krzywdę cegłą. Rzecz jest w intencji, a nie w samym przedmiocie.
J.P.: Co można życzyć nożownikowi?
J.H.: Wielu udanych noży.
J.P.: W takim razie tego ci życzę i dziękuję za rozmowę.
J.H.: Dziękuję również.
Jacek Hnatów w mediach społecznościowych:
Facebook
Instagram
Janusz Pasieczny
medicijnen kopen in Spanje online sanias Gualeguaychú Obtenez votre médicaments sans attendre
médicaments pour une utilisation facile AbZ-Pharma Alphen aan den Rijn medicijnen kopen voor
directe verlichting in Nederland
приснилась виртуальная реальность амброзия другое название какую молитву читать
чтобы желание исполнялись
к чему снится белый флаг рецепты колдунов пошагово