Kanalizacja to nie czarna dziura!

Istnienie czarnych dziur przyprawia co niektórych o gęsią skórkę. Ponoć są niewidoczne, zaczajone gdzieś w czarnej przestrzeni. Naukowcy straszą, że jakaś może pojawić się w pobliżu naszego świata, a wtedy… apokalipsa! Dziura pożera wszystko, nawet światło. Zjawisko swym mechanizmem i żarłocznością przekracza możliwości ludzkiej wyobraźni. Gdyby jednak „karmiła” się tylko tym, co złe i niepotrzebne, jak odkurzacz bez dna czyszczący nasze domy, ulice, ogródki… praktyczne i wygodne! Taka dziura byłaby akceptowalna! A może gdzieś już podobne zjawisko funkcjonuje. Niektórym wydaje się, że tak. Nazywają to kanalizacją.

To niesamowite, na co natrafiają wzywane do awarii kanalizacji służby Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji w Brzegu. Nie ma co się oszukiwać, że zatory na kanalizacji powstają same z siebie i są „naturalnym” efektem zwykłego korzystania z sanitariatów. Wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego, że prawo określa dokładnie, co można wpuszczać do zlewu czy muszli klozetowej i że za niewłaściwe użytkowanie grożą kary. Nie mamy w zwyczaju czytać umów i załączników do nich, a sprawę umowy na sprzedaż ścieków sprowadzamy do podpisania i płacenia. Na tym kończą się nasze zobowiązania. O resztę niech martwi się spółka komunalna.

Niestety to tak nie działa i zwykła wyobraźnia już może wystarczyć, by zorientować się, że trzeba uważać, co wrzuca się do kanalizacji, bo część rzeczy może po prostu w niej utknąć. O ile kwestia wyobraźni co niektórych członków lokalnej społeczności pozostawia wiele do życzenia, to kreatywności na pewno nie można im odmówić. Z najbardziej nietypowych zjawisk, z jakimi spotkali się pracownicy brzeskiej spółki wodociągowej, czołową pozycję w skali absurdu zajęły eksponaty znajdowane w trakcie awarii przepompowni – damskie rajtuzy, czy innym razem majtki…

Wiadomo, że czynność wypróżniania wymusza zdjęcie dolnej części garderoby, jednak fakt dostawania się jej do kanalizacji nie mieści się w głowie. Trudno wyobrazić sobie jak odzież mogła przedostać się przez instalację wewnętrzną budynku, nie powodując jej zatkania. Innym razem okazało się, że przyczyną zatoru był ręczniczek… Tu także frapuje, jak mogły wyglądać ostatnie chwile tego kawałka materiału, zanim trafił do rury…

Takich zagadek jest więcej. Przymykając oczy na gruz, pierze czy obierki ziemniaków, których ktoś pozbywał się poprzez muszlę klozetową, nie możemy znaleźć odpowiedzi, skąd wziął się w rurach słoik. Naczynie wcale nie było małe, podczas gdy średnica kanału na przyłączu ma zazwyczaj 16 cm. Ciekawe, co powiedzieliby o tym przypadku agent Mulder i agentka Scully, bohaterowie serialu „Z archiwum X”… W brzeskich „wodociągach” do rangi legendy urosło znalezisko z dawnych lat, kiedy to czyszczono rurociąg w ulicy i wyciągnięto z niego… plandekę poczciwego żuka. Ale to było, minęło – teraz ludzie są mądrzejsi…?!

Na koniec apel do mieszkańców korzystających z kanalizacji: Kanalizacja nie „przełknie” wszystkiego, co do niej wrzucamy. Koniecznie zapoznajcie się z informacją załączaną do umowy. Odrobina rozsądku i chwila zastanowienia nie zaszkodzi. Niektóre substancje rozpuszczają się w wodzie inne nie.

To, że jakimś cudem coś jest w stanie przejść przez instalację wewnętrzną, nie oznacza, iż nie utknie kawałek dalej i nie spowoduje powstania zatoru na sieci. Popularne ostatnio chusteczki nasączane czy papierowe ręczniki bardzo często nie są rozpuszczalne w wodzie. W większej ilości potrafią zatkać rurociąg. W efekcie skutki tego może ponieść nie tylko winowajca, ale i jego sąsiedzi. Interwencja służb eksploatacyjnych kosztuje, a wskazane winnego w wielu przypadkach nie stanowi problemu.

PWiK Brzeg
Foto: T. Parcej
Rysunek: T. Kafel

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *