Słowo o grzybach: siedzuń sosnowy

Na wstępie zaznaczam, że nie jestem licencjonowanym grzybiarzem, tylko kimś, kto kocha las i od kilku lat, kiedy przychodzi sezon na grzyby, każdą wolną chwilę spędza w lesie. To fajne uczucie, gdy idę przez las, w dłoni mile ciąży mi koszyk pełny borowików, a pod stopami szeleszczą liście i igliwie (gorzej, gdy jest to dźwięk puszek i plastikowych butelek).

Jednak nie o prawdziwkach i podgrzybkach chciałem dzisiaj rozprawiać. Bohaterem tego artykułu jest siedzuń sosnowy, znany również jako szmaciak gałęzisty lub kozia broda.

Wydawało mi się, że jest to grzyb na tyle dobrze znany moim rodakom, że nie ma sensu zużywać na niego atramentu. Często jednak, tak na leśnym parkingu, jak i na forum internetowym (również na stronach skupiających miłośników grzybów) spotykałem się z uwagami: czy to jest na pewno jadalne? Przecież on jest pod ochroną!

Śpieszę wyjaśnić: tak, jest nie tylko jadalny, ale też bardzo smaczny oraz nie, obecnie nie jest objęty ochroną.

Od 2015 roku można go zbierać, w odróżnieniu od siedzunia dębowego czy jodłowego, które wciąż są objęte ścisłą ochroną gatunkową.

Jak wygląda? Tak jak na załączonych fotografiach.

Na stronie grzyby.pl znalazłem taki opis:
Duży, nieregularnie kulisty, kalafiorowaty, 100 – 250 (400) mm szerokości, 100 – 150 mm wysokości; składa się z krótkiego trzonu wpuszczonego w korzenie porażonego drzewa, od niego odchodzą liczne gęsto ułożone odgałęzienia zakończone płaskimi, zaokrąglonymi, łopatkami czy też listkami o gładkiej powierzchni, na niej są tworzone zarodniki; barwa listków kremowa, z czasem ciemnieją do żółtawej, ochrowej a zakończenia brązowieją.

Owocniki siedzunia występują u podstawy pnia i może być zarówno saprofitem, jak i pasożytem. To znaczy, że spotkać go możemy zarówno na martwym, jak i na żywym drzewie. Trudno go pomylić z innymi gatunkami. No może jedynie ze wspomnianymi wcześniej siedzeniem dębowym lub jodłowym. Pierwszy, jak sama nazwa wskazuje, wyrasta na dębach i bukach, drugi na jodłach. Zarówno jodłowy, jak i dębowy są gatunkami jadalnymi, jednak oba te gatunki są objęte ścisłą ochroną gatunkową.

Jak je zatem rozróżnić? Naszego szmaciaka można spotkać na sosnach i świerkach. Ja mam prostą zasadę: zbieram owocniki wyrastające na sosnach, a na drzewach liściastych i jodłach nie. I nie radzę nikomu robić inaczej. O ile my możemy mieć problem z odróżnieniem, to leśniczy mieć nie będzie.

Oprócz wcześniej podanych nazw można spotkać inne nazwy regionalne tego grzyba: babie ucho, baran, baraniocha, bżdzión, krowia morda, koralowiec, kwoka, orosz, koralle, zigenbart, orysz, móżdżek, płaskorz, barania głowa, sorokop, bździon, siedź, sorokop, boruch, granatka, strzępiak strzępulec, jaroch, pański grzyb.

Można go przyrządzić na różne sposoby. Zawsze jednak trzeba połamać „kwiatostan” i dokładnie wypłukać na sitku pod zimną wodą. Wewnątrz mogą się znajdować gałązki lub liście, które spadły na młody owocnik i w trakcie jego wzrostu zniknęły między pofałdowaniami. Najlepiej smakuje lekko uduszony z odrobiną czosnku, soli i pieprzu. Można dodatkowo podbić śmietaną, jak ktoś lubi. Ma nader delikatny posmak (z nieco orzechową nutą), w niczym nieprzypominający innych grzybów. Ja najbardziej lubię go na surowo, czasem delektuję się jeszcze w lesie, choć nie polecam z uwagi na możliwość zarażenia się bąblowcem.

Na zakończenie przypomnę złotą zasadę grzybiarstwa: zbieraj tylko te grzyby, których dobrze znasz, jeżeli masz wątpliwość, nie ruszaj. Życzę smacznego.

Janusz Pasieczny

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *